Zastanawiałam się długo, o czym napisać? Pytałam znajomych, z czym im się kojarzy słowo „letarg”. W odpowiedzi słyszałam:
- „Sprawdź w gogle” – no tak, konkretna, rzeczowa odpowiedź.
- „To jakiś francuski targ: „le targ”?” - zawsze można spróbować gry w kalambury słowne.
- „Chodzi o sex?” – chichotali wszyscy.
- „A może jak nie wiesz co to jest letarg, napisz o przeciwieństwie? Może o euforii?” – może to jest myśl? Zaczynam główkować co jeszcze może być przeciwieństwem tego stanu.
W Wikipedii znajduję „Letarg – stan organizmu charakteryzujący się bezwładem, brakiem reakcji na bodźce, z wyjątkiem elektrycznych. Procesy życiowe są przy stanie letargu w znacznym stopniu zahamowane. Występuje m.in. w przebiegu chorób, np. śpiączki afrykańskiej czy niektórych chorób mózgu.”
Czym dłużej poszukuję , czuję, że oddalam się od sedna. Przecież nie wiem co to jest, bo nie doświadczyłam ani choroby mózgu, ani afrykańskiej śpiączki. A najlepiej przecież pisać o tym o czym się wie! Czego się doświadczyło: ciałem, duszą umysłem.
Smutne Święto Listopadowe
Nie sadziłam, że inspirację odnajdę w książce do drugiej klasy szkoły podstawowej. „Smutne Święto Listopadowe” - tak brzmiał tytuł jednego z rozdziałów pracy domowej. Moje myśli pobiegły w stronę żałoby, jakiej jeszcze niedawno doświadczałam po stracie najbliższej osoby. Pamiętam, też jaki kilka lat temu pisałam poradnikowy tekst „Jak żyć po stracie”. Wtedy nie wiedziałam, czym jest strata tak naprawdę. Jak to jest, doświadczyć poszczególnych jej etapów. To była czysta teoria.
Etapy doświadczania żałoby
· etap pierwszy – wstrząs, szok, otępienie – występuje bezpośrednio po stracie. W tym stadium dominują uczucia żalu, rozpaczy, gniewu i lęku.
· etap drugi – zaprzeczenie sytuacji, niedowierzanie, dezorganizacja. Towarzyszy nam uczucie pustki.
· etap trzeci – właściwa żałoba, którą charakteryzują długie okresy smutku i osamotnienia. Często pojawia się także drażliwość, poczucie bezradności, bezsilności i płacz.
Ten etap może trwać od kilku miesięcy do nawet kilku lat (w przypadku np. utraty dziecka)
· etap czwarty – ukojenie. Napady smutku i żalu są rzadsze i słabsze. Dostosowujemy się do nowej sytuacji, odnawiamy istniejące kontakty, nawiązujemy nowe. Zaczynamy widzieć teraźniejszość i przyszłość. Pojawiają się serdeczne wspomnienia.
· etap piąty – akceptacja straty, powrót do codzienności. Pojawiają się nowe cele, nadzieja, radość życia.
Taki moment po stracie…
Teraz myślę, że wiem też czy może być otępienie, bezwład, znieczulenie na bodźce z zewnątrz. Znamy taki moment np. po katastrofie w Smoleńsku albo po śmierci Jana Pawła II. Mieliśmy chyba wszyscy wrażenie, że świat się zatrzymał, wszystko było inne, nie umieliśmy tego nazwać. W głowach kołatały się myśli: to niemożliwe, ja protestuję , jak to teraz będzie, co dalej ze mną, nic już nie będzie takie samo… Był taki moment, że wszystko jakby stanęło w miejscu. Codzienne sprawy straciły na znaczeniu, kierowcy stali się dla siebie uprzejmi, ludzie stali na ulicach, obcy zaczynali ze sobą rozmawiać, płakać, wspierać się nawzajem. Coś dziwnego i magicznego dało się wyczuć na ulicach. Ludzie co dzień wychodzili na ulicę, by zapalić znicze. Spontanicznie, bez planowania, bez nakazu. Po prostu. Nie docierały do nas inne informacje, wiadomości ze świata, bodźce z zewnątrz… byliśmy jakby trochę w transie.
Co ciekawe, tak wiele „ważnych spraw”, tych które tak naprawdę tylko wydają się nam „ważne” przestały mieć znaczenie. Zdaliśmy sobie sprawę co ważne jest tak naprawdę, a co jest tylko pilnym zadaniem do wykonania. Zrobić zakupy, posprzątać, zarobić pieniądze, wyjechać na wakacje…czymże to jest w obliczu śmierci przed, którą stajemy?
Taki moment może wystąpić, w wymiarze indywidualnym, tuż po stracie bliskiej osoby. Może ten moment to coś podobnego do letargu właśnie? Nie wiemy co czujemy, czy jesteśmy głodni, czy spaliśmy. Zaciera się trochę granica między nami, a resztą świata. Możemy nie mieć poczucia własnego ciała, a nasze procesy życiowe mogą być w znacznym stopniu zahamowane. Taki moment trwa chwilę.
Wierzę, że spełnia zbawienną funkcję dla naszego organizmu: pozwala przetrwać najtrudniejszy czas. Chroni przed uczuciami, których być może, nie jesteśmy w stanie pomieścić z taką intensywnością, w jednej chwili. Pozwala powoli dotrzeć do świadomości nowej rzeczywistości: życia bez tej osoby.